Nowy rok rozpoczęłam od skończenia pierwszej kiecki do tańca z ogniem. W tym przypadku ognistym hula-hop. Kieca ta jest moja, ale prócz mnie jeszcze dwie niewiasty takie mieć będą :-)
No a co inny sprzęt to inna kieca :-)
Przyznaję, że miałam się z nią mocno.. pierwszy poważniejszy projekt i ten strach "a jeśli coś zepsuję?". Jednak się udało :-) Nie jest to szczyt moich marzeń, bo.. no cóż, części nie dałam rady zrobić tak, jak planowałam. Człowiek na błędach się uczy.
Pierwszy raz też robiłam wykrój. Taki porządny, na papierze, poodmierzany, a nie na pałę wycinałam materiał i potem 1000 razy przymiarki, przepinanie szpilek, bo jednak nie tak. I miałam obawy, bo wpajano mi, że jeśli ktoś mnie nie nauczy wykroju, to mogę sobie o tej umiejętności pomarzyć. A jednak! Albo Spec się mylił, albo ja jestem nienormalna i nie znam słowa "niemożliwe" :-)
A takie oto efekty :-) Co myślicie?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz