Lubię tak siąść czasem na skraju przepaści.
Podyndać nogami nad wielką otchłanią.
Spojrzeć w dół ze swym lękiem wysokości i zaśmiać się z losu,
że znów nie udało mu się mnie zepchnąć,
że nie zachwiałam się,
a z uśmiechem na twarzy walczę o życie,
bawię się, marzę, tańczę, czuję i kocham.
I nawet gdy siła jego wyższa od mojej,
nie poddaję się i robiąc mu figle,
wygrywam. Tak po prostu.
Bo za dużo warte są me wspomnienia,
za dużo już mam by stracić.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz