środa, 26 lutego 2014

Zamęt

Czasem czuję się jak marionetka, zabawka innych, albo więzień. Pod ciągłym naciskiem, abym przestała mieć własne zdanie, zmieniła się, była grzeczną, zależną od wszystkich dziewczynką. Nie chcę tego, a kiedy próbuję wszczynać lekki bunt, natychmiast dostaje mi się za to. Szkoła jest takim miejscem bez akceptacji. I nie powiem, że nienawidzę jej dlatego, bo nauka, bo sprawdziany, bo to marnowanie czasu, nie.. Problem tkwi w nastawieniu innych. Nie potrafię się dogadać, za wszelką cenę mam być jeszcze małą dziewczynką, bo ''uważam się za zbyt dorosłą". Mam potencjał, który marnuję.. Niestety, ale nie da się pogodzić wszystkiego. Tego ci ludzie nie są w stanie zrozumieć. Próbują mi udowodnić, że się mylę, że nie znam priorytetów, że jestem nieodpowiednio wychowana, bo za dużo w domu mi pozwalają, że uczę się systemem studenckim, a nie dostosowuję się do typowej nauki. 
Nie czuję się dobrze w tym miejscu. Brakuje osób, które to zrozumieją. Nie mam nikogo w swoim wieku, kto czułby się podobnie. Pociechy szukać przychodzi mi w osobach starszych ode mnie. 

"Cóż, wiodło cię zno­wu na morze? – można by za­dać py­tanie. Nie wiem, co na nie od­po­wie­dzieć. Py­taj­cie tak sa­mo muchy, dlacze­go brzęczy i la­ta. Py­taj­cie tak sa­mo zwie­rza, dlacze­go kąsa i dra­pie. Py­taj­cie ry­by i pta­ka. I og­nia, dlacze­go płonie. I wo­dy, dlacze­go płynie. Ta­ka na­tura jest rzeczy. Żeg­larza ciągnie na morze." - Daniel Defoe

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz