niedziela, 23 lutego 2014

Sercem

Podobno miłość można odróżnić od zauroczenia, gdy trwa dłużej niż trzy lata. Coś w tym może być, chociaż myślę, że nie do końca. Nie jest ona na pograniczu z obsesją, obłędem. Ma głębsze korzenie, które rzeczywiście - z czasem wrastają jeszcze głębiej. Niesie ze sobą ciepło i spokój. Uśmierca ból i daje poczucie bezpieczeństwa. Pozwala schować się w sobie, gdy jest nam źle. Nie wstydzi się łez, promienieje radością. Przybliża serca przeznaczonych sobie osób. I żyje w nich, póki o nią dbają. Nie dawałaby tej dobroci, gdybyśmy nią szastali, gdyby była nam obojętna. Z nią trzeba żyć w symbiozie. Kiedy pozbawiamy roślinę wody lub opuszczamy, gdy zachoruje - umiera. Gdybyśmy zaś dawali jej to, czego potrzebuje, w rezultacie cieszyłaby nasze oczy swoim wyglądem, przynosiła uśmiech. To jest dokładnie to samo. Miłość jak kwiat - bez odpowiedniej pielęgnacji usycha, przepada w nicości.
Tak oto mam swoją miłość. O którą dbam, jak umiem. Spoglądam w niebieskie oczy i czuję wewnętrzny spokój. Wiem, że jest zawsze blisko i mnie nie opuści. Jest moją melodią życia, sprawia, że kwitnę i promieniuję szczęściem. Osusza łzy, niesie pomoc.

"Jes­tem prze­kona­ny, że naj­ważniej­szą de­cyzją, jaką po­dej­mu­je is­to­ta ludzka, jest wybór, z kim spędzi życie, może już do końca." - William Wharton

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz