środa, 12 marca 2014

Kropelka

Wieczorna kropelka. Chwila spokoju. Zwilżone oczy zamazują tak ostry do tej pory obraz. W zasadzie nie czuję strachu, serce nie bije jak oszalałe. Zmęczyło się chyba, stwierdziło, że nie ma to najmniejszego sensu. Przyszedł czas na totalne zmęczenie, wyczerpanie. Leżę po prostu, wlepiam wzrok w sufit i trwam. 
Oczy wilgotne, a na ustach lekko słonawy smak. Zjawia się moment, kiedy wszystkie emocje wypływają na powierzchnię. Wylewają się, pchają jeden przez drugiego, byle szybciej, byle prędzej uciec od mojej osoby. I dobrze. Tak powinno być. Wrócić do stanu pierwotnego. Odpocząć, nabrać siły do życia. 
Nie marzę o doskonałości, bo jest ona nieosiągalna. Nie chcę użalać się nad sobą, lecz zwyciężyć i móc nieść ukojenie innym. 

"Ból tak ok­ropny, jak­by rozżarzo­ny pręcik parzył mo­je rzęsy. Tak bolą mnie Two­je łzy."

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz