-Wynocha mi stąd! Brudasy! - zabrzmiał donośny głos sprzedawcy. Wiedźma podeszła do niego, dała kilka monet i wzięła owoce, po czym spojrzała na smutną dziewczynę.
-Chodź ze mną, drogie dziecko. - uśmiechnęła się ciepło i wzięła biedaczkę pod rękę. Dziewczyna patrzyła na nią jak na zjawę, ale dała się poprowadzić w stronę leśnej dróżki.
Dum, da dum, dum, da dum, dum, da dum, dum. Dźwięk bębnów rozchodził się po lesie niczym grzmot piorunów. Wiedźma ruszyła za głosem, gdy dotarła na niewielką polanę, gdzie słychać było nie tylko to.
Małe dzwoneczki zawieszone na kostkach młodych dziewcząt dzwoniły równo z każdym podskokiem w korowodzie wokół ogniska, a głosy ich napełnione radością śpiewały:
O Matko, Matko Ziemio
Co zrodziłaś nas z siebie
My dla Ciebie dziś jesteśmy
Wysłuchaj nas
O Matko, Matko Ziemio
Nasze życia w twoich dłoniach
Szczęść nam, my dla Ciebie dziś
Dziś i po wieczność
Bo zrodziłaś nas z siebie
-Wiedźmo! Wiedźmo! Jak miło cię widzieć! - zawiesiła się starej na szyję, po czym się delikatnie odsunęła i popatrzyła na biedaczkę. Uśmiechnęła się do niej szeroko i zaprowadziła na brzeg rzeki. Tam pomogły inne jej się rozebrać, umyć i rozczesać złote jak zboże włosy, po czym otrzymała równie czystą białą szatkę do ubrania. Spod osmolonej buzi, ukazało się białe gładkie lico. Wyglądała równie pięknie jak inne dziewczęta.
Wiedźma uśmiechała się ciągle, gdy zwołała wszystkie dziewczęta do siebie i wspólnie przysiadły do owoców, a każda żadnej nie żałowała.
Tu było tak, jak być powinno. Z dobrocią na czele.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz