Ktoś nas stworzył. I choć mówi się o wielkim
wybuchu, po którym cząsteczki się złączyły i stworzyły nasz świat, to
skąd się one wzięły? Jak to się stało, że akurat w taki sposób, a nie
inny, się połączyły? Cóż, jedni mówią, że to Bóg, ojciec Chrystusa, inni
odwołują się do innych bóstw. Jest pewna wiara, w której jest kilku
bogów.. a w zasadzie jeden - który pokazuje się w różnych wcieleniach. I
nie mówię tu o trójcy z chrześcijaństwa. Ale nie zmienia to faktu, iż
ile byśmy bogów nie uznali, zawsze sprowadzają się oni do jednego.
Tak,
i teraz można mię wykląć, że moja wiara, w której się wychowałam, nie
jest wiarą. Bo myślę inaczej, "a to prowadzi do rozłamu, a nie jednej
wiary". Bo nie chodzę do kościoła, a wolę żyć z dobrem po bratersku, nie
musząc pokazywać ludziom, jaka jestem pobożna, będąc na wszystkich
możliwych okazjach w kościele, modlić się gorliwie, a potem nie mieć
szacunku do innych. Nie o to w tym chodzi... Nie o to mi
chodzi...Kościół tworzą ludzie, "jak możesz mówić o zmianie, gdy sama w
nim nie działasz". Dobrze, lecz co mogę zrobić.. ja, sama jedna, gdy i
tak nikt mnie nie posłucha? Nic. Właśnie o to chodzi - nic. Ksiądz może
pogonić mnie z kropidłem, wyklinając, że siedzi we mnie szatan, że
obchodzę inne święta, niż przykazał Kościół. Trudno. Jeśli moje
wstąpienie do nieba ma wiązać się tylko z moją ''pobożnością'' to w
zaświatach będę bawić się w ogniu.
Jedna
na drugą wiarę naskakuje, że jest zakłamana, wymyślona. A mi się
wydaje, że to my szukamy problemu. Jest wiele ludzi, każdy odbiera swego
Najwyższego całkiem inaczej. A co byście powiedzieli, jeśli każdy ma
rację? Co, jeśli jest tylko jeden bóg, a postaci ma tysiące, jest inny u
każdego, bo inaczej go interpretuje? Tego nikt nie jest nam w stanie
udowodnić - że nasza wiara jest zakłamana. To my ją tworzymy. Każdy z
nas w coś wierzy. A co, jeśli Walhalla i Niebo to jedno miejsce? Co,
jeśli trafiają tam wszyscy, niezależnie, jaką wiarę wyznają?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz